
Trochę o zdjęciach, które otrzymujecie
Otrzymujemy od Was co jakiś czas pytania o nasz sposób obróbki, bo widzicie, że się zmieniał na przełomie lat. Tak, zmieniał się. Dzisiaj właśnie o tym, co jest nasza pracą, co sprawia, że wybieracie właśnie nas. O zdjęciach. Patrząc na to od czego zaczynaliśmy kilka lat temu, a na to, czym dysponujemy teraz jeśli chodzi o sprzęt, mamy diametralną różnicę. Początki były trudne, bo w naszym posiadaniu był Canon 400D i kitowy obiektyw. Szybko jednak zakupiłem Sigmę 50mm f/1.4, która jest z nami do dziś. Potem przyszła pora na Canona 16-35 f/2.8 L. Taki zestaw powiększony jeszcze o Samyanga FishEye 8mm towarzyszył mi przez 2 lata. Im dłużej fotografowaliśmy tym bardziej brakowało nam jasności, głębi ostrości, czy mm na szkłach.
Nowy sprzęt, nowe możliwości
W zeszłym roku udało się wymienić sprzęt na nowy. Decyzja zapadła i pojawiły się dwa nowe aparaty pełnoklatkowe Canony 6D i kilka cudownych szkieł ze stajni Canona o ogniskowych 100mm, 24mm. Przystąpiliśmy także do programu Rekomendowanych Fotografów Google do usługi Street View. Po pozytywnej certyfikacji musieliśmy nabyć także fisha i padło na Sigmę. W między czasie sprzedaliśmy 24-35 i kupiliśmy dwie rewelacyjne Sigmy: 35mm f/1.4 art i 85mm f/1.4. I wtedy zapadła decyzja, że śluby robimy na dwa aparaty.
To historia najnowsza. Zakupione szelki i pierwsze śluby z dwoma aparatami pod ręką z dwoma obiektywami. Wszystko po to, żeby nie musieć zmieniać obiektywów, żeby zawsze mieć jeden “wąski” i jeden “szeroki” pod ręką, bo podczas reportażu wszystko, czasami za szybko, się zmienia i zawsze trzeba być gotowym. Po pierwszych ślubach wiedzieliśmy, że to był dobry pomysł, a dodatkowo szelki nie powodują bólu karku, gdy się lata z kilkoma kilogramami po obu stronach.
Brak ograniczeń
Zmierzam do tego, że sprzęt, który nas ograniczał wyznaczał też rodzaj obróbki. Nie rozumieliśmy do końca pojęcia “balans bieli”, nie posiadaliśmy ColorCheckera, który daje nam teraz pewność, nie mieliśmy też stworzonych profili barwnych dla aparatów. To wszystko, co teraz mamy, spowodowało, że uciekliśmy od udziwnień kolorystycznych na zdjęciach.
I tutaj sedno sprawy. Tak, kiedyś mocniej ingerowaliśmy w kolory, bawiliśmy się efektami. Dzisiaj wiemy, że moda przemija. Przeminie moda na zdjęcia vintage i usilne stylizowanie zdjęć na styl analogowy. Nie rozumiemy tej obróbki, bo po co imitować kliszę skoro się zdjęcia robi aparatem cyfrowym. Nigdy nie osiągnie się efektu zdjęcia z kliszy. Nie przeminie natomiast kolor i idealne odwzorowanie barw. Dla nas kwintesencją fotografii stał się kolor. Dopracowanie go i pokazanie Waszego dnia najdokładniej jak potrafimy. Dlatego szkoliliśmy się np. u Sebastiana Małachowskiego i Krzysztofa Tkacza. Wszystko po to, żeby zrozumieć czym jest kolor, jak go wydobyć. Subskrybujemy i mamy dostęp do płatnych kanałów Diany i Rafała, którzy codziennie nas inspirują do tego, żeby kolor był pełniejszy i lepszy. Dla Was, żebyście wspominali swój dzień zawsze w idealnych barwach.
Kolor przy zdjęciach sesyjnych
Inaczej i mniej restrykcyjnie podchodzimy do zdjęć sesyjnych, choć tutaj też bardzo rzadko decydujemy się na odstępstwa od normy. Sesje jednak dają możliwość zagrania kolorem i pokazania koloru, który pasuje do stylistyki wykonywanych zdjęć i całych planów. Jeśli sesja jest w stylu vintage to skusimy się na “zabrązowienie” kolorów. Nie zdecydowalibyśmy się jednak na to, gdybyśmy tych kolorów nie znali i nie potrafili się nimi posługiwać. Przy sesjach można także wprowadzać artyzm, który uzyskuje się inną obróbką zdjęć. Przy reportażu ślubnym artyzm uzyskujemy poprzez kadr i kompozycję i tylko na to mamy wpływ. Wydarzenia dzieją się same i większości z nich przewidzieć nie możemy. To wszystko sprawia, że ciągle poszukujemy i stojąc z boku staramy się uchwycić “to coś”. W stylizowanej i pozowanej sesji możemy pozwolić sobie na więcej i, żeby osiągnąć zamierzony efekt częściej sięgamy po wszelkiego rodzaju zmiany kolorystyczne. Jesteśmy jednak zwolennikami minimalnych zmian, żeby zachować jak najwięcej z naturalnego otoczenia.
Monitor, tablet, telefon, druk
Kolor nie zależy tylko od nas. Kolor zależy od Was – w głównej mierze, bo to Wy wyświetlacie go na różnych nośnikach. Tutaj może nastąpić wykład o przestrzeniach barwnych, o ich wyświetlaniu na monitorach. Napiszemy tylko tyle. Zdjęcia wykonujemy w przestrzeniach AdobeRGB. Zakupione monitory wyświetlają 98% kolorów z tej przestrzeni. Monitory domowe, tablety i komórki mało kiedy wyświetlają odcienie kolorystyczne i nasycenia w przestrzeni sRGB, która z definicji jest mniejsza. Dlatego przekazujemy Wam zdjęcia w pełnej jakości, które są w przestrzeni AdobeRGB oraz do internetu – specjalnie pomniejszone i przekonwertowane na przestrzeń sRGB. To daje Wam gwarancję, że wywołane zdjęcia w profesjonalnym laboratorium będą takie, jakie chcieliśmy, żeby były i jakie widzieliśmy na naszych profesjonalnych i skalibrowanych monitorach. Te do internetu będą poprawnie wyświetlane na większości urządzeń. W przypadku AdobeRGB chodzi głównie o możliwości większych nasyceń kolorów. Są żywsze, pełniejsze i z większą rozpiętością tonalną. Na druku wyglądają pięknie.
Drugim aspektem jest kalibracja. Nawet najlepszy monitor musi być kalibrowany, czyli jego ustawienia muszą być sprawdzane pod kątem prawidłowego wyświetlania nasyceń i kolorów. Wykonujemy takie kalibracje co 80 godzin roboczych, żeby mieć pewność, że zawsze dobrze widzimy kolory, żebyście i Wy mogli je widzieć prawidłowo.
I na koniec
Wybierając nas na fotografów ślubnych możecie się więc spodziewać dopasowanych kolorystycznie zdjęć w naturalnych, zastanych kolorach. Taką wyznajemy zasadę, bo za kilka lat Wasza artystyczna dusza może się zmienić, moda przeminie, a zdjęcia w naturalnych kolorach pozostaną naturalne w swojej prostocie.
Patryk Szczepański
Marketingowiec i fotograf. Potrafi zrobić super zdjęcie i super stronę internetową. Poszukiwacz światła. Słuchający Parova Steleara. Żelkoholik. Mąż Magdy, tato Franka i Antosia.